'Co sprawia, że człowiek zaczyna nienawidzić sam siebie?
Może tchórzostwo. Albo nieodłączny strach
przed popełnianiem błędów,
przed robieniem nie tego, czego inni oczekują. '
Wakacje mają to do siebie, że są ciepłe, leniwe i kończą się
zbyt szybko. Czasami można wpaść w rutynę i po prostu nie liczyć godzin i dat.
Nie czując upływającego czasu, nie jesteśmy dokładnie pewni, czy to
poniedziałek, czy może środa. I to właśnie przytrafiło się Arystokracie. Gdyby
nie fakt, że Narcyza zdarła z niego pościel i wrzasnęła głośno, aby łaskawie
wstał i ruszył swoje cztery litery na peron, zapewne spóźniłby się na pociąg. Draco usiadł na łóżku i głośno
ziewnął, za co został skarcony przez swoją matkę.
-Co ja z Tobą mam. –kobieta westchnęła i machnięciem różdżki
spakowała rozrzucone rzeczy do kufra.
–Śniadanie masz na stole. –dodała szybko i opuściła pokój syna. Blondyn
przetarł oczy ręką, po czym leniwie powlókł się pod prysznic. Dopiero ciepła
woda spływająca mu po karku, orzeźwiła wspomnienia dnia poprzedniego. Był u
Zabiniego, trochę wypili, ponabijali się z jakichś głupich mugolek. Zupełnie
wyleciało mu z głowy, że szkoła zaczyna się kolejnego dnia. Jeszcze do tego
wszystkiego, został mianowany Prefektem Naczelnym. Dlaczego on? Dobre pytanie.
Ślizgon też się nad tym zastanawiał. Podejrzewał, że dostał tę posadę, bo
pochodził z dobrej rodziny z tradycjami, był czystej krwi, no i co
najważniejsze miał nieodparty urok osobisty. Poważanie wśród młodych uczniów
miał zapewnione, a z pozostałą częścią umiał sobie poradzić. Z resztą kto mu
podskoczy? Jedynym zagrożeniem był dla niego wielki Potter, który chodził z tą
swoją wiecznie nadąsaną miną ofiary losu i wkurzał go niemiłosiernie. No i
jeszcze jeden problem na drodze do pełni władzy. Granger. Szlama i on mieli
dzielić się obowiązkami. Na tę myśl, aż się wzdrygnął i szybko wyskoczył spod
prysznica. Miał dwadzieścia minut do wyjścia, a musiał jeszcze zabrać kilka
rzeczy, które nie każdy może wnieść do Hogwartu. Jednak on był Draco Malfoy, a
to nazwisko do czegoś zobowiązuje. Musiał pokazać klasę i fakt, że nie ma dla
niego rzeczy niemożliwych. A reszta sama się ułoży. Draco nie miał ochoty
użerać się z innymi uczniami. Lubił błyszczeć, ale w nieco inny sposób niż pozostali.
Niektórzy go za to nienawidzili, nieliczni kochali. Zarzucali mu próżność, a
tak naprawdę chcieli być tacy jak on. Jedyny, niepowtarzalny, chłodny i
wyrafinowany. Niby na uboczu, a jednak na świeczniku. Przez te wszystkie lata wypracował
sobie taką pozycję i co tu dużo ukrywać, lubił ją. Poprawiając kołnierzyk od
białej koszuli, rzucił w lustro krótkie spojrzenie. Oprócz lekkich worów pod
oczami, wyglądał nieźle. Jasne kosmyki lekko opadały mu na czoło i dodawały
nonszalancji. Był podobny do swojego Ojca. Charakterystyczne rysy twarzy,
zadziorny nos, niebieskie oczy. Całe życie starał się być taki jak Lucjusz.
Dążył do tego, aby przypodobać się Ojcu, aby zasłużyć na jego uznanie. Ścigał
się z całym światem, a najbardziej z samym sobą i ze swoimi słabościami.
Czasami robił coś wbrew sobie, aby zaimponować Malfoy’owi. Teraz patrząc na
swoje odbicie, widział w sobie cząstkę Lucjusza. To go cieszyło i przerażało
jednocześnie. Nie mógł na to jednak nic
poradzić. To było jego dziedzictwo i musiał je przyjąć. To jego przeznaczenie.
*
* *
Pociąg dojeżdżał powoli do stacji. Za kilka minut będzie
musiał zaprowadzić bandę rozwydrzonych pierwszoroczniaków do Wielkiej Sali, a
potem porozsyłać ich po swoich domach. Z satysfakcją i lekką dozą nieufności
spojrzał na odznakę przypiętą do jego szaty. Był najlepszy, jednak to wciąż
było za mało, aby zadowolić Ojca. Malfoy wiedział, że musi wykazać się czymś
większym, bardziej wyrafinowanym i dostojnym, aby zasłużyć sobie na uwagę
Lucjusza. Wiedział, że pewne rzeczy i tak się wydarzą w przyszłości i gdy
przyjdzie czas, będzie musiał stanąć po właściwej stronie barykady. Zbliżała
się ostateczna rozgrywka i chyba każdy o tym wiedział. Czarny Pan zbierał siły
i to tylko kwestia czasu gdy uderzy z podwójną mocą. Przez ostatnie lata
swojego życia tylko na to czekał, a gdy był już tak blisko, zaczynał się coraz
bardziej niecierpliwić. Nagle ktoś trącił go w bok. Szlama Granger.
-Czego znowu chcesz? –burknął, nawet nie patrząc na
dziewczynę. Przed chwilą mieli małą scysję i myślał, że ta natrętna kujonica da
mu spokój.
-Gdybyś robił to co do Ciebie należy, zamiast gapić się
bezmyślnie w okno, nie musiałabym tu przychodzić. Nie wiem kto Ci dał tę
odznakę, ale udowodnię mu i całej szkole, że to był gigantyczny błąd. –fuknęła
obrażona i kręcąc głową odeszła w stronę najbliższego przedziału z
pierwszakami. Dracon skrzywił się pod nosem, ale nic nie powiedział. Szkoda
czasu na dyskusje ze Szlamą. Zniesmaczony ruszył do swoich obowiązków, co jakiś
czas upominając pierwszoklasistów, aby zachowywali się jak przystało na
przyszłych czarodziei. Miał niezłą frajdę, gdy jakaś mała, rudowłosa
dziewczynka o mało się nie rozpłakała, gdy zwrócił jej uwagę na temat
nieschludnego stroju. Władza była piękna. Podniecała go i kusiła, dawała
poczucie spełnienia i perspektywy na przyszłość. Kiedy już dotarli do Hogwartu
mógł na chwilę odsapnąć i usiadł przy stole z pozostałymi Ślizgonami. Jak
zwykle otoczył go wianuszek ludzi, którzy chcieli ogrzać się w blasku jego
sławy. Parkinson jak najęta trajkotała, że bardzo się cieszy z przyjazdu do
szkoły, bo rodzinka przez cały okres wakacji nie dawała jej spokoju. Dracon nie
wiedział dokładnie o co jej chodziło, bo nie specjalnie interesowały go wywody
koleżanki. Znudzony, uciszył ją jednym morderczym spojrzeniem.
-Przymknij się. –mruknął w jej stronę, a blade policzki
Ślizgonki oblały się rumieńcem. Był zmęczony i miał kaca, a musiał załatwić
jeszcze kilka ważnych spraw. Miał zamiar iść do dyrektorki i kategorycznie
zażądać usunięcia szlamy z funkcji Prefekta. Później chciał pogadać z Zabinim.
Tylko jemu mógł ufać w stu procentach i tylko on znał większość jego sekretów. Od najmłodszych lat mówiono mu, że nie może nikomu ufać. Jednak z Blaisem było
inaczej. On go rozumiał. Dlaczego? Być może nie bez znaczenia był tu fakt, że
obaj byli wychowani w tej samej ideologii. Mili te same ideały, podobne
priorytety i ich ścieżka ku przyszłości wiodła w tę samą stronę. W kierunku
Lorda Voldemorta.
-Na zakończenie, chciałabym prosić, aby wieczorem, gdy już zaaklimatyzujecie
się, Prefekci Naczelni, Dracon Malfoy i Hermina Granger, wstawili się do mnie
do gabinetu. Dziękuję za uwagę i życzę udanego roku szkolnego. – z zamyślenia
wyrwał go głos profesor McGonagal, która właśnie przemawiała swoim cienkim
głosem. Szybko otrząsnął się z zadumy i nieznacznie skrzywił. Kolejna pogadanka. Nuda, nuda,
nuda.
* * *
Wieczorem, o umówionej wcześniej porze, Malfoy stawił się
przed gabinetem nauczycielki. Nerwowo zerknął na zegarek na przegubie lewej
ręki. Nie miał czasu na głupie pogaduszki z kimś, kto w jego mniemaniu nie mógł
mu nic mądrego powiedzieć. Po chwili z daleka usłyszał stukot kroków. Spojrzał
w stronę ciemnego korytarza, oświetlonego jedynie kilkoma pochodniami. Granger.
Zadufana w sobie Gryfonka nawet na niego nie popatrzyła. I dobrze. On też nie
miał zamiaru z nią gadać. Zmierzył ją tylko wzrokiem. Nie prezentowała się źle.
Jakiś cichy głosik podpowiedział mu, że Granger jest nawet ładna.
-I co z tego? Pansy też jest ładna. Dużo dziewczyn mi się
podoba. Jednak Szama to Szlama. Koniec dyskusji. – przemknęło mu przez myśl i
wbił wzrok w ciemną posadzkę. Po
krótkiej chwili drzwi otworzyły się, a nauczycielka gestem ręki
zaprosiła ich do środka. Dracon przepuścił Szlamę w drzwiach i ruszył za nią.
Owiał go zapach fiołkowego szamponu do włosów. Delikatny, przyjemny i tak
bardzo mu obojętny. Usiadł na wolnym krześle i skrzyżował ręce na piersi. Bojowa
postawa. Ojciec zawsze mówił, że trzeba pokazać innym, że już od początku są
pod nami, że ich się nie boimy, a co więcej, że za nic mamy sobie ich zdanie.
-Pewnie zastanawiacie się, jaki jest cel tej rozmowy. –zaczęła
McGonagal, patrząc na nich badawczo. Okulary zsunęły jej się na czubek nosa, co
wywołało wzgardliwe parsknięcie Dracona. Nie zwracając uwagi na jego zachowanie
nauczycielka kontynuowała. –Otóż jesteście Prefektami Naczelnymi. Wybrałam
waszą dwójkę, ponieważ uważam, że idealnie się do tego nadajecie. Ty moja Droga
jesteś mądrą i sprawiedliwa dziewczyną. Rozumiesz potrzeby innych, jesteś
uczynna i sympatyczna. Ty natomiast.. –przerwała na chwilę i przeniosła wzrok
na chłopaka. – Masz silny charakter, umiesz radzić sobie z presją i z innymi
ludźmi. Mam nadzieję, że wykorzystasz te cechy, szczególnie w kryzysowych
sytuacjach. –rzekła poważnym tonem. –Chciałabym, abyście się jakoś spróbowali
dogadać. Nadchodzą ciężkie czasy, musimy się zjednoczyć i unikać podziałów.
Proszę was, abyście dali z siebie wszystko, żeby zjednoczyć swoje światy.. Jeśli
wiecie, co mam na myśli. –zakończyła z cichym westchnięciem.
-Oczywiście. Moje poświęcenie i lojalność ma Pani
zapewnioną. –rzekła Hermina oficjalnym tonem. Była nad wyraz dojrzała w swoim
oświadczeniu. Malfoy jedynie skinął głową. Szczerze? Gówno go to obchodziło.
Miał swoje misje do wykonania, a nie zaprzątać sobie głowę jakimiś pierdołami. Po
krótkim wykładzie ze strony nauczycielki, oboje opuścili jej gabinet.
Dziewczyna jakby lekko zamyślona, zerknęła na niego. Z nadzieję? Też coś!
-Zapomnij Granger. Nie będziemy współpracować. – powiedział,
a usta wykrzywiły się w półuśmiech. Zrobił krok w jej stronę i zmierzył ją
wzrokiem, od stóp do głów. –Co więcej. Zniszczę Cię i każdą Szlamę w tym zamku.
–prawie wypluł te słowa.
-Jesteś żałosnym, egoistycznym dupkiem. –Hermiona wywróciła
oczami i z rezygnacją pokręciła głową. –Dorośnij dzieciaku. –mruknęła i
wyminęła go, lekko potrącając barkiem. Gdy tak znikała w ciemnym zaułku, Malfoy
zaśmiał się głośno. Chciał, aby go usłyszała i aby ten pusty śmiech roznosił
się echem w jej podświadomości. Bo to miała być wojna. Początek końca, właśnie
się rozpoczynał.
'Miłość i nienawiść są dwoma obliczami tego samego.'
___________________________________________
Witam. Od kilku dobrych miesięcy niczego nie pisałam. Już nawet nie pamiętam jak to jest, tworzyć opowiadanie. Teraz jednak sobie przypominam. Powoli odszukuję magię, która kiedyś mnie nakręcała, a którą kiedyś utraciłam. Jak już wcześniej Gaba wam tłumaczyła, piszemy notki na zmianę. Główną ideą jest to, że każda z nas, pisze rozdziały z perspektywy innej postaci. Mi przypadł Draco i staram ukazać się świat z jego perspektywy. Myślę, że idea jest dobra, bo zarówno jak Ja i Gaba jesteśmy różne, tak Dracon i Hermiona to też odrębne postacie. Może być ciekawie i wybuchowo, więc serdecznie zapraszamy do czytania, komentowania i kibicowania dwójce naszych głównych bohaterów. :) Pozdrawiam gorąco, kropelka ;*